Przemyśl - nasze miasto całą dobę

Legendy przemyskiej Twierdzy

data dodania: 2005-11-12
aktualizacja: 2016-04-14 13:07:34
Twierdza Przemyśl, jak chyba każda twierdza i zamek posiada również swoje tajemnice i legendy. Najbardziej znaną legendą o twierdzy Przemyśl jest z pewnością ta związana z fortem XIII San Rideau w Bolestraszycach.

Otóż wg tej legendy odradzające się po I wojnie światowej Niepodległe Państwo Polskie nie potrzebowało i nie było zainteresowane dalszym utrzymywaniem "Przemyskiej Twierdzy". Zniszczenia zarówno te związane z działaniami wojennymi, jak i te dokonane przez jej obrońców spowodowały, że "Twierdza" utraciła swoje walory obronne. Zgodnie z Zarządzeniem wojennym z dnia 22 listopada 1919 r. twierdza Przemyśl przestała być fortecą i władze wojskowe przystąpiły do jej likwidacji. Zniszczone forty przeznaczono do rozbiórki, a gruz chętnie zabierała okoliczna ludność jako materiał do odbudowy zniszczonych domostw. Metalami odzyskiwanymi z rozbiórki fortów zainteresowały się natomiast śląskie huty. W trakcie rozbiórki często znajdowano broń, amunicję, puszki konserw, a niekiedy zbutwiałe mundury lub skrzynki sucharów. W czasie takich prac rozbiórkowych prowadzonych w 1923 r. na forcie XIII w Bolestraszycach doszło do sensacyjnego odkrycia.

Jakie jeszcze tajemnice kryją forty...? "W czasie prac rozbiórkowych odkopano w części parterowej fortu żelazne drzwi, których nie było na planie. Majster nadzorujący prace kazał je wyjąć a sam zapaliwszy papierosa usiadła w pobliżu na trawie. Po chwili usłyszał zgrzyt odsuwanych drzwi, które siłą usuwano z zawiasów. Robotnicy po odsunięciu żelastwa stwierdzili, że za metalowymi drzwiami są schody, ale ponieważ zbliżał się obiad sprawdzenie ich pozostawiono na późniejszą porę. Tymczasem jeden z robotników wiedziony ciekawością zabrawszy latarkę wszedł sam do podziemi. Po chwili odpoczywający robotnicy usłyszeli stłumiony i pełen grozy krzyk. Odruchowo rzucili się w kierunku drzwi podziemia gotowi nieść pomoc koledze, który mógł nieświadomie wpaść do ukrytej zapadni. Jakie było ich zdziwienie, gdy ujrzeli go leżącego przy wejściu w stanie wielkiego przestrachu z takimi objawami jak u obłąkanego, który postradał zmysły. Po chwili robotnicy weszli sami do podziemi wzajemnie się asekurując. Idąc schodami w dół doszli do długiego korytarza z szeregiem drzwi po jego obu stronach. Były to niskie cele o potężnych betonowych ścianach z których wiało pustką i grozą. Otwierali je kolejno z piskiem i szczękiem metalowych zawiasów. Korytarz kończył się obszerną halą ze studnią. Stąd w różnych kierunkach biegły dwa mniejsze korytarze. W kazamatach leżały zwoje zardzewiałego kolczastego drutu, armatnich łusek, resztki prowiantu, umundurowania i pościeli. Wśród rupieci uganiały się szczury. Gdy majster wszedł sam do jednego z pomieszczeń bocznej kazamaty zdrętwiał z przerażenia. Przy krwawym blasku latarni na tle szarego betonu, wśród beczek i skrzyń stała mara okropna, upiorna, niemal nagikościotrup obrośnięty masą splatanych włosów. Na dochodzące z pobliskich pomieszczeń dźwięki w których przebywali pozostali robotnicy reagował zatykaniem uszu i chrapliwym jękiem. Majster oprzytomniał i zawołał pozostałych, a gdy ci ujrzeli zjawę rzucili się do panicznej ucieczki. Po wyjściu na powietrze nieco się uspokoili i wezwali Policję. Pod wieczór przybył oficer śledczy wraz z sędzią. W niespełna kwadrans wywleczono na światło dzienne nieszczęsne monstrum. Ów człowiek ledwie trzymał się na nogach, nie mógł jednak mówić lecz wydawał chrapliwe niezrozumiałe dźwięki. Odwieziono go zatem do szpitala gdzie jeszcze tej samej nocy skonał. W sąsiednim pomieszczeniu gdzie odnaleziono nieszczęśnika odkryto szkielet innego człowieka. Kim byli ci ludzie?? Na to pytanie miało odpowiedzieć Policyjne dochodzenie. Jak ustalono dostęp do tych pomieszczeń był możliwy wyłącznie jednym wyjściem właśnie przez drzwi, które odnaleziono w czasie prac rozbiórkowych, a które uległy zasypaniu w czasie wysadzania fortu w powietrze w dniu 22 marca 1915 r. W momencie wybuchu znajdowało się tam 2 jeńców rosyjskich wziętych uprzednio do niewoli na przedpolach fortu, o których po prostu zapomniano. Dzięki sprzyjającym warunkom - dostępowi do wody, prowiantu i innych pomieszczeń magazynowych jednemu z nich udało się przeżyć i w końcu po 8 latach niewoli w podziemnych kazamatach wydobyto go na powierzchnię. Kim byli ci ludzie którzy tyle lat żyli uwięzieni w kazamatach niczym w grobowcu. Wśród różnych rupieci wydobytych z pomieszczeń w których przebywali uwięzieni jeńcy znaleziono skrzynkę prowiantową po konserwach a w niej nóż, ołówek, i zeszyt z fotografią na której pozostał widoczny lecz częściowo zatarty rosyjski napis "strzeże Bóg i moja miłość ........ wszędzie na zawsze Twoja - 25. VII.1914". Po dokładnej lekturze zeszytu który okazał się księgą austriackiego podoficera prowiantowego ustalono, że zapiski sporządził w języku rosyjskim jeden z uwięzionych ludzi. Był to przedziwny pamiętnik sporządzony dzień po dniu przez jednego z zasypanych a opisujący wstrząsające losy uwięzionych żywcem ludzi - 2 rosyjskich oficerów".

Obszerne fragmenty pamiętnika znajdziecie Państwo w książce Jana Rożańskiego "Tajemnice Przemyskiej Twierdzy", która choć skrótowo wyjaśnia jedną z tajemnic naszego miasta.

Drugą, nie mniej interesującą legendą związane z Twierdzą Przemyśl jest ta o ukrytym w Przemyślu skarbie, zwanym SKARBEM PUŁKOWNIKA MOLNARA.

Poszukiwania ukrytego skarbu, który wszyscy kojarzyli ze złotem, biżuteria i cennymi przedmiotami deponowanymi w kasie zarządu przez żołnierzy i nie wywiezionymi z twierdzy przed poddaniem jej Rosjanom, rozpoczęły się praktycznie zaraz po zakończeniu działań wojennych. Już w 1923 r. grupa ludzi podająca się za oficerów węgierskich, prowadziła dyskretne poszukiwania w przemyskich fortach oraz kamienicy przy ulicy Mickiewicza. W cztery lata później skarbu w Przemyślu poszukiwał, a raczej w zamian za odpowiednie "znaleźne" miał wskazać miejsce jego ukrycia Austriak Emmeich Kolman. Najwidoczniej jednak nic z tego nie wyszło.

Skarb pułkownika Molnara został odnaleziony przypadkowo w 1966 r., podczas remontu kamienicy u zbiegu ulic Plac Na Bramie i ul. Sowińskiego. Ukryty był on pod podłogą mieszkania, które zajmował ppłk Eleke Peterfalni Molnar - dowódca 8 pułku piechoty 23 dywizji honwedów. Był to prawdziwy skarb (ale tylko dla miłośników Twierdzy Przemyśl i historyków), na który składało się całkowite archiwum pułkowe zawierające dziesiątki dokumentów dotyczących dziejów twierdzy w okresie I wojny światowej, a które płk Molnar winien był spalić, aby nie dostały się w ręce wroga. Paczka zawierała także mały pistolet, kieszonkową ikonę, drukowane rozkazy i gazety wychodzące w twierdzy w języku węgierskim oraz prywatna korespondencję dowódcy. Ppłk Molnar zmarł w obozie jenieckim w Karsnojarsku i nigdy nie ujrzał ojczystej ziemi i ukrytego skarbu - którym była historia pułku przez niego dowodzonego.

 

Teksty pochodzą ze stronyhttp://republika.pl/twierdza11 i zostały użyczone grzecznościowo w celu promowania Przemyśla i jego okolic.
Zdjęcie: anika.
Dziękujemy za pomoc.