Przemyśl - nasze miasto całą dobę

Boże Narodzenie w Twierdzy Przemyśl

data dodania: 2005-12-05
aktualizacja: 2016-04-14 21:45:51
Zima roku 1914 przyszła dość nieoczekiwanie. Rankiem 19 listopada spadł obfity śnieg i ścisnął tęgi mróz. Żołnierze Twierdzy nie byli przygotowani na nadejście ostrej zimy. Brakowało zwłaszcza ciepłej bielizny i odzieży, a schrony forteczne nie były dostatecznie ogrzewane.

Próbowano doraźnych środków zastępczych, jak np. wszywanie gazet i liści między poszczególne partie umundurowania. Niejednokrotnie żołnierze w celu ocieplenia lichych mundurów wykorzystywali siano, słomę lub inne dostępne materiały. Otwarto nawet specjalne pracownie krawieckie, gdzie żołnierze mogli dokonywać tych udoskonaleń. Znane są przypadki, że do ocieplania odzieży używano także materiałów z flag i proporców, które wszywano w środek mundurów. Z tornistrów i elementów skórzanego wyposażenia wojskowego szyto kamizelki ochronne dla wartowników pełniących służbę na przedpolach fortów. Uruchomiono zakłady szewskie wykonujące drewniane buty dla żołnierzy, gdyż i te elementy żołnierskiego ekwipunku nie były odpowiednie do zimowych warunków jakie nastały w Przemyślu.

Mnożyły się więc u żołnierzy odmrożenia i przeziębienia, co negatywnie wpływało na prawidłowy tok żołnierskiej służby. Żołnierzy chorych musieli zastąpić zdrowi pełniąc dodatkową służbę. W konsekwencji prowadziło todo przemęczenia i częstego zasypiania żołnierzy na posterunkach. Nierzadko zdarzało się, że żołnierze zamarzali.

Nawet zbliżające się święta Bożego Narodzenia nie poprawiały nastrojów, zarówno wśród ludności jak i obrońców. Brak dostatecznego zaopatrzenia, sroga zima oraz konieczność żywienia ludności cywilnej i jeńców, spowodowały gwałtowne wyczerpywanie się zapasów. Wojska rosyjskie okupujące twierdzę uniemożliwiały jakiekolwiek dostawy zaopatrzenia z zewnątrz.

Już 10 grudnia 1914 podjęto decyzje o zmniejszeniu racji żywnościowych dla żołnierzy. 17 grudnia Intendentura forteczna po dokonaniu obliczeń stwierdziła, że stan zapasów pozwoli na prowadzenie działań nie dłużej jak do 15 stycznia 1915, dlatego dowództwo podjęło decyzje o uboju koni na potrzeby aprowizacyjne wojska i ludności. W dniach od 23 grudnia 1914 do 6 stycznia 1915 dokonano uboju ok. 10 tys. koni, co miało bardzo duży wpływ na mobilność zmęczonych i wyczerpanych oddziałów.

Dla obrońców twierdzy oraz ludności cywilnej nastałbardzo trudny okres. Systematyczne zmniejszanie i tak skromnych racji żywnościowych, zmęczenie, odmrożenia oraz choroby spowodowały, że morale bojowe, zwłaszcza  załóg fortecznych, znacznie się obniżyło.

W okresie świąt Bożego Narodzenia walczące strony powstrzymały się od wymiany ognia i aktywności bojowej. Dokonano oficjalnej wymiany orędzi świątecznych pomiędzy walczącymi stronami. Na przedpolu fortu VI Rosjanie ustawili tablicę z życzeniami o następującej treści: ,,Z całego serca życzymy Wam wszystkim wesołych świąt Bożego Narodzenia, Pokój ziemi a ludziom zadowolenia. Dałby Bóg spełnienia Waszych życzeń”.
Podobne świąteczne życzenia patrole austryjackie znajdowały wypisane w innych miejscach. W okresie świątecznym niejednokrotnie dochodziło do wzajemnych spotkań patroli walczących stron i wymiany między żołnierzami: papierosów, wódki i chleba. Przerwa w działaniach wojennych w rejonie Twierdzy trwała do 27 grudnia 1914.

W okresie świąt Bożego Narodzenia zarówno załoga jak i mieszkańcy starali się swojepołożenie przedstawiać nieco humorystycznie i żartobliwie. Popularne było porównywanie Przemyśla do Troi, z tą różnicą , że w Troi bohaterowie byli w brzuchu konia, a w Przemyślu konie w brzuchach obrońców.

Ale w oblężonym mieście mimo świątecznego nastroju brakowało także wielu innych artykułów. Zaczęły występować braki słomy, dlatego zamiast niej do napełniania sienników i jako ściółkę zaczęto stosować liście, wióry, oraz gałązki jedliny. Na okoliczne pola wysłano żołnierzy w celu zbierania resztek jarzyn i buraków.

Dzienna racja żywnościowa żołnierza wyglądała następująco:
Śniadanie: suchary i czarna kawa,
Obiad: zasmażana zupa, 300g wołowiny lub koniny
Kolacja: zupa fasolowa lub ryżowa z konserwą
Ponadto dzienna racja wynosiła 500 g chleba lub sucharów.
Kolacja wigilijna w oddziałach fortecznych w 1914 roku składała się z 21 klusek kartoflanych z dodatkiem cynamonu i cukru oraz kwaterki galicyjskiej wódki.

W mieście panował nieopisana drożyzna. Za bochenekchleba bardzo często oferowano srebrny zegarek. Wyzysk i lichwa dotyczyła nie tylko żywności, ale i innych artykułów codziennego użytku, takich jak świece, nafta, zapałki, mydło. Ta trudna lub wręcz beznadziejna sytuacja nie zmogła jednak ani obrońców ani mieszkańców, którzy mimo wszystko nie opuścili swojego miasta. Po zamknięciu się pierścienia oblężniczego w Przemyślu pozostało ok. 30 tys. mieszkańców. I mimo, że na rozkaz Komendanta Twierdzy gen. H. Kusmanka wydalono z miasta ok. 8 000 mieszkańców, którzy nie mogli się wylegitymować 3 miesięcznymi zapasami żywności to i tak pozostała ludność cywilna w bardzo krótkim okresie czasu przeszła na utrzymanie aprowizacyjne wojska, z powodu wyczerpania się własnych zapasów. Cywilom brakowało podstawowych artykułów, a o używkach takich jak cukier, kawa czy tytoń mogli tylko pomarzyć.

Wyposażenie ludności cywilnej w odzież było o wiele lepsze jak żołnierzy. Mieszkańcy Przemyśla zaopatrywali się w odzież dokonując grabieży opuszczonych mieszkań, gdzie znajdywalijej pod dostatkiem. Ale nie wszyscy cierpieli niedostatek i odczuwali brak żywności i innych towarów. Wszelkiej maści spekulanci, złodzieje i zausznicy oficerów aprowizacyjnych opływali w dostatki. To oni ustalali paserskie ceny na lokalnym rynku. Jak podaje prasa z tamtego okresu, w czasie jednej z zabaw u oficera prowiantowego na stole pojawiły się takie smakołyki jak: czekolada, kawa, salceson, sardynki oraz ser szwajcarski. Pieniądz w zasadzie stracił wartość jako środek płatniczy. Owszem był w obiegu, ale najczęściej stosowano formę wzajemnej wymiany towarowej. Według ówczesnej gazety, nawet panie wykonujące najstarszy zawód świata zapłatę za swoje usługi seksualne pobierały w naturze. W mieście działały restauracje oraz herbaciarnie, jednak i tam ceny były drakońskie i niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. Nawet za podanie szklanki wrzątku żądano bardzo wysokich opłat. Powodem tego były trudności w zaopatrywaniu miasta w wodę. Wiele studni miejskich nie działało lub było zanieczyszczonych, a woda z Sanu nie była najlepszej jakości. Rzeka w tymokresie była zamarznięta i tylko w nielicznych miejscach pobierano wodę pitną. Nie gardzono również i mięsem zwierząt, których powszechnie się nie jadało - chodzi o koty i psy.

W tym czasie wielu żołnierzy i osób cywilnych żebrało, aby zdobyć środki na wyżywienie. Za niewielką opłatą można było nabyć, w jednym z 7-u punktów żywieniowych otwartych dla biedoty, miskę gorącej zupy. Były to również punkty dla tych, którym skończyła się żywność.

Jak przedstawiała się realna nabywcza siła pieniądza pokazuje poniższa tabela:

 

Nazwa produktu Cena w październiku 1914 Cena w styczniu 1915
1 kg wołowiny 1,9 – 2,10 (koron) 7-8
1kg cukru 0,88 18-24
1kg ryżu 0,60 5
1kg ziemniaków 0,15 1
1kg mąki 0,56 2-3
1kg chleba 0,5 4,80

 

Są to oficjalne ceny z sklepów i bazaru.

Według dziennika Dr. Tomana, lekarza cywilnego w szpitalu wojskowym, jego wynagrodzenie wynosiło 60 koron miesięcznie. Pielęgniarki zaś, które najczęściej nie posiadały kwalifikacji medycznych, ale były dobrymi kochankami wysokich oficerów austryjackich, otrzymywały pensje w wysokości 140 koron. Jednak już w marcu 1915 ceny znacznie wzrosły i przedstawiały się następująco: bułka - 16-20 koron, gęś - 70 koron, kura – 48 koron, pies – 5 koron, kot - 3 korony.

Wszelkie działania podejmowane zarówno przez władze jak i Dowództwo Twierdzy nie rozwiązywały głoduoraz coraz liczniejszych przypadków śmierci głodowej zarówno wśród żołnierzy, jak i mieszkańców oblężonej Twierdzy.

 

Autor: Zbigniew Zabłocki