Przemyśl - nasze miasto całą dobę

Krasiczyński wehikuł czasu

data dodania: 2006-07-25
aktualizacja: 2006-07-25 14:39:01
Potyczki między Polakami i Krzyżakami, sąd nad krasiczyńską czarownicą, małego wojownika z siekierą, ptasie zaloty czy wieloosobowe wyścigi na nartach – to wszystko mogliśmy obejrzeć 23-go lipca na terenie zamku w Krasiczynie.

 

Rozpoczęło się od dwóch pojedynków między rycerzami polskimi a Krzyżakami schwytanymi pod Grunwaldem. Potyczki skończyły się wynikiem 2:0 dla Polski, ale jak się okazało, przyczyną krzyżackiej porażki były uroki rzucane przez siedzącą na widowni czarownicę. Schwytana, została zakuta w dyby, a licznie zgromadzona publiczność domagała się spalenia jej na stosie. Czary, a może urok osobisty sprawił, że o czarownicę postanowiło walczyć dwóch rycerzy. Zwycięzca zabrał ją do swojego namiotu, a tam... No, ale powróćmy na pole bitwy. Po sądzie odbyła się walka zbiorowa, którą jednak Polacy przegrali. Jak tłumaczyli, przyczyną porażki była słaba kondycja, gdyż przygotowywał ich „słynny Janas”.

Po turnieju rycerskim zaprezentowała się grupa rycerska „Cohors” z Preszowa. W pewnym momencie ich dynamicznego, jak i wesołego pokazu, stała się rzecz niesłychana. Otóż z widowni wybiegł mały chłopczyk uzbrojony w siekierę i tarczę. Gorąca krew, albo i talent sprawiły, że w pojedynkę pokonał pięciu rycerzy, po czymotrzymał gromkie brawa od publiczności. Na szczęście rycerze nie musieli korzystać z pomocy NFZ, gdyż siekierka była drewniana.

Nim wehikuł czasu przeniósł wszystkich do baroku, na placu zaprezentowała się Grupa Tańca Dawnego z Baranowa Sandomierskiego. Wśród licznych tańców dworskich, szczególnie przypadły widowni do gustu „ptasie zaloty”.

Część barokowa zaczęła się od mocnego akcentu, bo jak inaczej nazwać trzy salwy armatnie. Tak z widownią przywitało się Kieleckie Bractwo Artyleryjskie – najlepiej wyposażona grupa w Polsce. Bractwo podczas niedzielnego popołudnia poszerzyło się o cztery nowe osoby, gdyż każdy chętny mógł przejść kurs obsługi XVII-wiecznej armaty.

Armatni huk postanowił wykorzystać sąsiad hrabiego Krasickiego, aby najechać na jego dwór i przetrzebić piwniczki oraz porwać kilka białogłów. Oczywiście Krasicki wystąpił w obronie swoich piwniczek, jak i porwanej przez Kozaka białogłowy.

Po tych iście sarmackich scenach, brać szlachecka postanowiła wybrać nowego hetmana. Kandydatów było dwóch: Marcin i Artur. Jak to w Polsce bywa, spór zakończył się walką na szable. Wygrali obrońcy Marcina, jednak pogodzeni ze stronnikami Artura... postanowili zastrzelić swojego kandydata. Szczęście, a może i pech sprawiły, że egzekutor nie trafił w elekta, lecz w stojących obok żołnierzy. Wtedy to postanowiono, że kandydaci stoczą pojedynek między sobą... plastikowymi mieczami. Walkę wygrał Marcin, potwierdzając słuszność pierwotnego wyboru.

Kurs na puszkarza, czy jak to woli na artylerzystę nie był jedynym tego dnia. Chętni mogli nauczyć się sztuki fechtunku: przebijanie szpadą balonów oraz cięcia jabłek szablą polską. Tutaj naocznie można było się przekonać dlaczego mężczyźni są lepszymi kucharzami od kobiet. Jeden z kursantów tak ciachał szablą jakby nic innego nie robił całymi dniami, jak tylko kroił sałatki.

Po tym jak wybawiła się szlachta, przyszedł czas na drużynowe zabawy plebejskie o beczkę piwa. Pierwszą konkurencją były narty krasiczyńskie, czyli wyścigi w wieloosobowych nartach. Następnie przyszedł czas nakołek kręciołek – bieg wokół kołka poczym bieg do celu. Zwieńczeniem było drużynowe przeciąganie liny. Po podliczeniu punktów okazało się, że dwie drużyny (z czterech walczących) uzyskało tę samą liczbę punktów. I tutaj nie skończyło się walką na szable, lecz zgodnym podzieleniem się zawartością beczki.

Gdy słońce nad Krasiczynem powoli znikało za horyzontem, na scenie zaprezentowała się sanocka Grupa Pieśni Dawnych, która ponownie przeniosła wszystkich w czasy gdy faceci chodzili w rajtuzach na wierzchu.