Po przekroczeniu przez niemieckie oddziały granicy na Sanie walkę m.in. rozpoczął schron u zbiegu ulic Sienkiewicza z Wyb. Piłsudskiego pod dowództwem lejtnanta P. Czaplina. Uzbrojony w dwa działka kalibru 45 mm sprzężone razem z ckm-ami oraz 2 ckm-y, wyposażony w kopułę obserwacyjną, peryskopy, studnię mógł stwarzać Niemcom poważne problemy. Pod warunkiem, że współdziałał z innymi schronami, które nawzajem pokrywały ogniem międzypole między sobą, w ten sposób wzajemnie się ubezpieczając. Po wyeliminowaniu pozostałych schronów stawał sięjuż tylko izolowanym ogniskiem oporu, wystawionym niczym tarcza dla artylerii. Tak też stało się w czerwcu 1941 roku. Schron początkowo spełnił swoją rolę zadając niemieckim żołnierzom straty. Po kilku dniach zaciętych walk został jednak zdobyty przez Niemców. Są dwie wersje dotyczące jego poddania. Jedna jest taka, że Niemcy po ostrzale z działka na wprost strzelnic od strony mostu użyli miotaczy płomieni w celu zmuszenia Rosjan do poddania się.
Przy okazji organizacji rekonstrukcji historycznej 7 maja br. od świadka tamtych wydarzeń dowiedzieliśmy się, że Niemcom udało się wrzucić do środka granaty przez otwory wentylacyjne i obserwacyjne w kopule. Podobno ogłuszona i ranna załoga wyszła dopiero wtedy ze schronu i została rozstrzelana nad Sanem. Jaka jest prawda? Tego nie wiadomo.
W latach powojennych schron został zaadaptowany jako część bulwaru i na jego stropie utworzono taras ze stolikami. Pomysł był idiotyczny, zresztą jak 99% pomysłów ówczesnego reżimu, gdyż niszczono w ten sposób zabytek. Niestety, ale i dziś w imię ukulturalnianiaspołeczeństwa chce się naruszyć strukturę jednego z fortów, budując amfiteatr.
W ostatnim 30-leciu schron coraz bardziej zaczął popadać w niełaskę, zarastać krzakami oraz ginąć pod stertą śmieci. Podczas budowy hotelu został zasypany aż po strop. Szkoda, że nie został on wykorzystany jako atrakcja turystyczna, lecz przez szereg lat stał jak monstrum będąc wątpliwą wizytówką gospodarza terenu.
Dopiero w ubiegłym roku dwóch pasjonatów historii, a zarazem kolekcjonerów militariów z okresu II wojny światowej, po ciężkiej batalii papierkowej wzięło w dzierżawę schron irozpoczęło jego remont. Pominę celowo w tym miejscu warunki dzierżawy, gdyż mnie osobiście przyprawiają o zawroty głowy.
Tomek Szpakowski i Grzesiek Malik, bo o nich mowa, przy dużym nakładzie finansowym (własnym), oraz ciężkiej pracy - ich oraz kilku ochotników odkopali schron, rowy diamentowe, wstawili kratę wejściową, wywieźli kilka ton śmieci i gruzu, wykuli cegły z otworów strzelniczych i obserwacyjnych, zaizolowali strop, zakonserwowali kopułę obserwacyjną.
Następnie chcą odtworzyć wnętrze schronu z roku 1941 i zrobić w nim ekspozycję muzealną zokresu II wojny światowej. Zbiorów udostępni wielu przemyskich kolekcjonerów, a proszę wierzyć, że jest co pokazać.Na to wszystko, czyli doprowadzenie prądu do wnętrza bunkra, zrekonstruowania wyposażenia, odmalowania, zrobienia gablot ekspozycyjnych itp. potrzebne są materiały i pieniądze. Jeśli ktoś chciałby wspomóc tą wspaniałą inicjatywę własną pracą, potrzebnymi materiałami lub jakimś groszem to będzie to naprawdę wspaniały gest, za który w/w dzierżawcy będą bardzo wdzięczni. Każda pomoc się liczy.
W tej chwili Grześka wspiera GRH Podkarpacie Oddział Przemyśl. Rekonstrukcja historyczna z 7 maja br. chyba najlepiej przypomniała o istnieniu schronu mieszkańcom Przemyśla.
Mirosław Majkowski