Recital odbył się 5 stycznia tuż przed wyjazdem artystki na Hawaje, gdzie miała zaplanowane koncerty. Tak więc Przemyśl stał się pomostem miedzy Polską a USA.
Prestiżowy tygodnik „Time” w wydaniu poświęconym Polsce, zaliczył Ją do grona dziesięciu najbardziej cenionych i sławnych Polaków. Małgorzata Walewska występowała w latach 1996-1998 w Wiedeńskiej Staatsoper, a obecnie śpiewa m.in. w Deutsche Oper w Berlinie. Nagrała wiele płyt m.in. z muzyką do filmu „Quo vadis”.
Polski mezzosopran Małgorzata Walewska stała się kolejna polską artystką ,której przypadł zaszczyt pojawienia się na deskach Metropolitan Opera. Nie był to zresztą byle jaki debiut, ale tytułowa rola w operze Saint-Saensa „Samson i Dalila”.
Artystka urodziła się 5 lipca 1965 w Warszawie, jest jedną z najwybitniejszych współczesnych polskich mezzosopranistek, laureatka międzynarodowych konkursów wokalnych, gwiazda scen operowych Berlina, Rzymu, Düsseldorfu i Nowego Jorku. Dysponuje szerokim repertuarem operowym i oratoryjnym. Wśród jej partnerów scenicznych znaleźli się m.in. Renato Bruson, Placido Domingo, Simon Estes, Edita Gruberova, Thomas Hampson, Dmitrij Hvorostovsky, Luis Lima, Luciano Pavarotti i Bernhard Weikl. Jest najlepszą współczesną polską wykonawczynią tytułowej Carmen Bizeta.
W 1994 roku ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Warszawie. Jeszcze w czasie studiów została laureatką Międzynarodowego Akademickiego Konkursu Wokalnego we Wrocławiu (II Nagroda, 1990) i Konkursu Alfreda Krausa na Wyspach Kanaryjskich (I Nagroda, 1992); była też finalistkąKonkursu Belvedere (Wiedeń, 1992), Konkursu Luciano Pavarottiego (Filadelfia, 1992) i Konkursu im. Stanisława Moniuszki (Warszawa, 1992).
Scenicznym debiutem artystki była rola Azy w „Manru” Paderewskiego na deskach Teatru Wielkiego w Warszawie (1991). Od tamtej pory w jej repertuarze znalazły się następujące partie: Judyta w „Zamku księcia Sinobrodego” Bartóka, rola tytułowa w „Carmen” Bizeta, Polina w „Damie pikowej” i Olga w „Eugeniuszu Onieginie” Czajkowskiego, Pierroto w „Lindzie zChamonix” Donizettiego, Santuzza w „Rycerskości wieśniaczej” Mascagniego, Arnalta w „Koronacji Poppei” Monteverdiego, partie Verdiowskie - Fenena w „Nabuccu”, Emilia w „Otellu”, Amneris w „Aidzie”, Ulrica w „Balu maskowym” i Miss Quickly w „Falstaffie”, a także Charlotta w „Wertherze” Masseneta, Cieca w „La Giocondzie” Ponchiellego i rola tytułowa w „Samsonie i Dalili” Saint-Saënsa. Występowała gościnnie w teatrach operowych Berlina (Deutsche Oper), Bremy, Düsseldorfu (Deutsche Oper am Rhein), Essen, Genewy, Klagenfurtu, Las Palmas, Luksemburga, Rzymu (Teatro della Opera), Santa Cruz i Florydy (Palm Beach Opera).
Małgorzata Walewska powiedziała kiedyś: „Najbardziej lubię ten moment, kiedy widzę że publiczność wstrzymuje oddech i jest cisza, a potem jest taki wybuch oklasków...”. Dokładnie tak było na zamkowej scenie. W pierwszej części usłyszeliśmy utwory S. Moniuszki, F. Chopina, K. Szymanowskiego, M. Karłowicza i S.Niewiadowskiego. Autorami utworów wypełniających drugą część byli: J. Martini, Ch. W. Gluck, C. Saint-Saens, G. Verdi, G. Bizet oraz S. Moniuszko. Wspaniały śpiew do akompaniamentu Artura Jaronia przeplatany był rozmowami tych dwojga. Przy stojącym na scenie stoliku prowadzili dialog na tematy związane z życiem artystycznym mezzosopranistki. Wdarło się również kilka ciekawostek z życia osobistego śpiewaczki, która z właściwym tylko sobie wdziękiem opowiadała o mężu i córce. Szyk, elegancja i głos, który często określany jest jako jeden z najbardziej erotycznych –taka byław Przemyślu. Jednak ta mieszanka musiała kiedyś eksplodować. Wybuch objawił się w postaci euforycznego aplauzu uwielbienia. Kwiaty, oklaski na stojąco i bis. Taki scenariusz był oczywisty dla każdego, kto znalazł się na sali.
Artystka od początku swojej scenicznej kariery z powodzeniem udowadnia, że atrakcyjna, reprezentacyjna kobieta może być również wspaniałą artystką. Tym bardziej „panowie czapki z głów”.
Po owacyjnie przyjętym recitalu, znaczna część zachwyconej widowni udała się do sali archeologicznej. Tam przy lampce wina dla każdego, gwiazda wieczoru wpisując imienne dedykacje podpisywała swoje płyty. Pomimo zmęczenia po występie uśmiech nie znikał z jej twarzy. Dla każdego znalazła miłe słowo. Chętnie też pozowała do wspólnych, pamiątkowych zdjęć oraz udzielała wywiadów dla lokalnych mediów.
Dziękujemy za ten cudowny wieczór.
Tomasz Beliński
Tekst oraz zdjęcia pochodzą ze strony PCKiN "Zamek" - www.kultura.przemysl.pl