Przemyśl - nasze miasto całą dobę

Czuwaj - Syrenka 6:2

data dodania: 2011-05-08
aktualizacja: 2011-05-08 11:35:38
Przed sobotnim meczem sporo kibiców Czuwaju miało uzasadnione obawy o postawę swoich pupili w spotkaniu z Syrenką Roźwienica. Z jednej strony, po serii meczów z słabszymi rywalami, forma harcerzy wciąż stała pod znakiem zapytania (kolejno: zwycięstwo 1:0, remis 1:1, remis 2:2, zwycięstwo 1:0, zwycięstwo 2:0, zwycięstwo 5:1, porażka 1:4 i zwycięstwo 5:0), a z drugiej świetna forma gości, którzy w rundzie rewanżowej zaliczyli kilka błyskotliwych wyników. Niepokojące były też opady deszczu - w takich warunkach w meczu z Radymnem i Skołoszowem Czuwaj stracił łącznie 5 punktów. Z duszą na ramieniu wybierali się na ten mecz kibice z prawego skrzydła...


Pierwsza połowa rozwiała wszystkie te obawy. Śmiało możemy napisać, że było to najlepsze 45 minut w wykonaniu naszych piłkarzy w tej rundzie. Od początku zarysowała się przewaga "gospodarzy" - znów wykorzystamy analogię z "Piłkarskiego pokera" - na bramkę gości sunął atak za atakiem ;) Gol dla Czuwaju wisiał w powietrzu. W końcu się udało: piłkę w środku pola przejął Błaszczyk, odegrał ją do Rybkiewicza, który wspaniałym prostopadłym podaniem wypuścił "w uliczkę" Gniatka. "Przemyski Ronaldo" podbudowany strzeleniem 2 bramek w meczu z Roztoczem Narol dopełnił formalności. Świetna akcja naszego zespołu, 2 podania wystarczyły do rozmontowania defensywy Syrenki - palce lizać! Nauczeni doświadczeniem z meczu ze Skołoszowem sympatycy "z prawego skrzydła" dmuchali na zimne. W kolejnych minutach mecz się wyrównał. Swoją szansę mieli goście, ale dobrą interwencją popisał się Kuba Sochacki. Z drugiej strony boiska okazję miał Gniatek - w sytuacji sam na sam próbował strzelać prawą nogą "po długimsłupku", ale golkiper rywali nie dał się zaskoczyć. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Nie miało ono zastosowania w dzisiejszym meczu. Kolejna akcja Gniatka i znowu niepotrzebnie szukał prawej nogi...Jak wykorzystywać stuprocentowe sytuacje zademonstrował Marek Rybkiewicz: w dogodnej sytuacji strzelił nie do obrony obok wychodzącego bramkarza. Główny udział w tym golu miał jednak Arek Kocaj, który popisał się rajdem przez pół boiska i dokładnym podaniem otwierającym drogę do bramki. Pokaz gry trwał: dokładne rozprowadzenie akcji na prawe skrzydło, dogranie Kiliana i fantastycznym szczupakiem popisał się znowu Gniatek. Bramka niczym trafienie Leszka Pisza w meczu z IFK Goteborg w 1995 roku. Czuwaj panował niepodzielnie na boisku. Wyrazem tego był czwarty gol, którego autorem był Bartek Turek. Nasz skrzydłowy poszedł odważnie na piłkę i wygrał walkę o nią z bramkarzem, ale był ustawiony tyłem do bramki. Mógł wybrać wariant strzału piętą, ale postanowił zrobić "kółeczko" w styluBłaszczyka i dopiero wtedy posłał ją w górny róg bramki Syrenki. 4:0 i nokaut przeciwnika!

W przerwie kibice "z prawego skrzydła zastanawiali się nad ilością "10" za to spotkanie. Tak grający zespół Czuwaju nie ma sobie równych w tej lidze, to pewne.

Druga odsłona nie była już tak ekscytująca. Gra się wyrównała, a walczący ambitnie goście uzyskiwali momentami przewagę optyczną. Nasi zawodnicy zaczęli popełniać błędy, zwłaszcza w obronie. Raz zagapił się Adamski lecz bez konsekwencji. Chwilę później zaspał Kitor i po jego faulu goście stanęli przed dogodną szansą. Rzut wolny, zamieszanie w polu karnym, do piłki dopadł jeden z zawodników Syrenki i strzałem tuż przy słupku pokonał Sochackiego. Trzeba przyznać, że było to pierwsze spotkanie w tej rundzie, kiedy Kuba miał prawdziwą okazję do wykazania się swoimi umiejętnościami. Gracze rywala próbowali zaskoczyć go strzałami z dystansu, ale spisywał się on bez zarzutu. Skuteczna gra golkipera dodawała pewności siebie zawodnikom z pola. W atakuwciąż brylował Gniatek, który najwyraźniej kryzys formy ma za sobą. Udanie dryblował i co chwilę "siał zamęt" w szeregach obronnych Syrenki. Świadomy bezpiecznego wyniku grający trener dokonywał kolejnych zmian i przetasowań w ustawieniu. Było ich naprawdę sporo. Widać, że szukamy wciąż optymalnego ustawienia i testujemy różne scenariusze boiskowych wydarzeń. Pocieszające jest to, że kilku zawodników w obecnej kadrze może z powodzeniem występować na kilku pozycjach. Odnosi się to szczególnie do "Skolsa", "Nychy", "Turpika", "Figo" i "Ryby". Ten ostatni był bohaterem drugich 45 minut. Dwukrotnie silnie i precyzyjnie uderzał z rzutu wolnego, a po jego strzałach bezradny bramkarz gości z kwaśną miną musiał wyjmować futbolówkę z siatki. W deszczowej aurze strzelec 3 bramek widocznie czuł się jak ryba w wodzie ;) Goście odpowiedzieli tylko raz - przy stanie 5:1 również mocnym i trudnym do obrony kopnięciem popisał się napastnik gości. Wyrwa w murze zaskoczyła "Anakondę" -futbolówka ześlizgnęła się po jego palcach i zatrzepotała w siatce. Słuszne pretensje do ustawienia muru miał w tej sytuacji nasz trener. Szkoda tracić tak głupie bramki...

Słówko należy się również zmiennikom. Szczególnie spodobał się nam Krzysiek Smotrycki. Nieustępliwy, waleczny, "gryzący trawę" - tak powinien grać zawodnik aspirujący do gry w podstawowej jedenastce. Brawo!

Za tydzień czeka nas trudny mecz z Sokołem Sieniawa, z kolei lider z Wólki Pełkińskiej jedzie do Wiązownicy. Sporo może się w tych meczach wydarzyć, kto wie, czy właśnie 25 seria spotkań nie będzie rozstrzygająca dla końcowego kształtu tabeli rozgrywek... Odwołajmy się zatem ponownie do utworu Bohdana Łazuki: "Ja jednak wierzę, że nie będzie źle, E VIVA KOLEJARZ, OLE!" ;)


www.ksczuwaj.pl