Przemyśl - nasze miasto całą dobę

Jacek Pyś: Będę kibicował Czuwajowi

data dodania: 2007-09-10
aktualizacja: 2007-09-11 18:22:38
W minionym tygodniu, przygotowujących się do rozgrywek ligowych szczypiornistów Czuwaju, odwiedził Jacek Pyś – w sezonie 1997/1998 wicekról strzelców ekstraklasy w barwach zasańskiego klubu. Była więc okazja do krótkiej rozmowy.


Po czterech latach przerwy piłka ręczna powraca do Przemyśla. Co sądzisz o decyzji reaktywowania seniorskiego szczypiorniaka?
Uważam, że to bardzo dobry pomysł, jest atmosfera do gry w Przemyślu. To sport w którym w niedługim czasie i przy niedużym nakładzie finansowym, w porównaniu z innymi dyscyplinami, można dojść do wysokiej klasy rozgrywkowej. Jest dwóch dobrych trenerów, Kubicki i Kroczek z którym miałem przyjemność przez krótki, ale owocny czas, współpracować. Są podwaliny pod zespół seniorski, ponieważ Piotr Kroczek ma dobre wyniki z młodzieżą w różnych rocznikach, co może się przełożyć na ciągłość trenowania do wieku seniora.

Czy rozważasz możliwość występów w przyszłości w Czuwaju?
Karierę zawodnika skończyłem osiem lat temu, w wieku 31 lat. Trenując wyczynowo piłkę ręczną dawałem z siebie tyle, ile mogłem. Nie rozważam takiej możliwości, ponieważ charakter mojej pracy zawodowej nie pozwala nawet narekreacyjną grę w piłkę ręczną, ze względu na wysokie ryzyko urazów. Ale będę kibicował młodszym kolegom z Przemyśla i będę śledził ich wyniki na bieżąco.

Jak wspominasz lata spędzone w Czuwaju?
Bardzo dobrze wspominam pobyt w Przemyślu. Pierwszy sezon mojej gry w Przemyślu przyniósł awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, co ucieszyło nie tylko mnie, ale w szczególności sympatyków handballu przemyskiego. W następnym sezonie, pomimo ogromnych problemów finansowych, organizacyjnych oraz braku odpowiednio wyszkolonych zawodników, udało się utrzymać zespół w pierwszej lidze.Miał w tym także duży wkład obecny trener Piotr Kroczek. W następnym sezonie niestety wszystkie problemy nawarstwiły się, tj. brak finansów, brak zawodników. Doprowadziło to w konsekwencji nie tylko do wycofania zespoły z rozgrywek ligowych, ale do wymazania klubu ze sportowej mapy Polski.

A jak trafiłeś do piłki ręcznej?
W wieku 14 lat, w ósmej klasie szkoły podstawowej, nauczyciel wychowania fizycznego, pan Saganowski, namówił mnie, żebym rozegrał mecz w piłkę ręczną, o której nie miałem »zielonego pojęcia«, w rozgrywkach międzyszkolnych pomiędzy Szkołą Podstawową nr 9, do której uczęszczałem, a Szkołą Podstawową nr 10. Wcześniej niecały rok uprawiałem siatkówkę, koszykówkę i piłkę nożną. Dałem się namówić, nie wiedząc, że zawodnicy Szkoły Podstawowej nr 10 tworzą cały zespół juniorów młodszych MKS Padwy Zamość. Przegraliśmy niewielką ilością bramek, a ja w pierwszym kontakcie z piłką ręczną, jakim był dany mecz, rzuciłem 14 bramek.Trenerzy ostatecznie namówili mnie do tej dyscypliny”.

Żałujesz decyzji?
Nie. Ale trafiłem na najgorszy okres, przemian gospodarczych w kraju, kiedy ten sport był słabo finansowany. W skutek czego, z uprawiania piłki ręcznej nie miałem korzyści finansowych.”

Na inaugurację II ligi Przemyśl gra z Krakowem. Serce będzie rozdarte?
Nie. Będę kibicował Czuwajowi, z Kusym nic mnie nie łączy.

 

 

Piłkarze ręczni Czuwaju w sezonie 1996/1997. Z numerem 14 Jacek Pyś. Jacek Pyś jest wychowankiem Padwy Zamość. W „Czuwaju” Przemyśl, do którego przeszedł z „Hutnika” Kraków, grał w latach 1996-99. W sezonie 1996/97 został „królem strzelców” II ligi, ze średnią 12 bramek na mecz. Sezon później, już w najwyższej klasie rozgrywkowej, był „wicekrólem strzelców”. W meczach przeciwko „Parii” w Szczecinie, które decydowały o utrzymaniu przemyskiego zespołu w ekstraklasie, rzucił aż 17 i 15 bramek. Obecnie mieszka i pracuje w Krakowie.