Już na początku spotkania Polonia objęła 5-10 punktowe prowadzenie, którego nie oddała do końca. Mimo spokojnego przebiegu meczu, już w 4 minucie Robert Sówka złapał trzecie przewinienie. Bardzo dobrze zastąpił go Marcin Kolowca, który w pierwszej połowie, wespół z Danielem Puchalskim i Krzysztofem Kalinowskim, był najskuteczniejszym graczem (po 9 pkt.).
Koniec pierwszej kwarty i początek drugiej to chaos w grze przyjezdnych, dzięki czemu, w 14 minucie miejscowi prowadzili już 40:20. Wtedy w sprawnie działającej przemyskiej maszynie coś się zacięło. Piotrcovia zdobyła 10 punktów, tracąc tylko cztery. Jednak to wszystko na co było stać piotrkowian w tym dniu. W kolejnych minutach poloniści powiększali przewagę, schodząc na przerwę z 28-punktowym „zapasem” – 83:55.
Początek ostatniej kwarty to gra punkt za punkt, w czym raczej zasługa przemyślan, którzy mieli problemy z celnością. W ostatnich pięciu minutach gospodarze ostro zabrali się do pracy, a setny punkt, na 2:24 minuty przed końcem, zdobył rzutem zatrzy Jacek Balawender. Ten sam zawodnik, również rzutem za trzy – równo z końcową syreną, ustalił końcowy wynik.
Na koniec uwaga do Pana Spikera Stanisława Polańskiego. Proszę nie krzyczeć do mikrofonu, wtedy Pana słowa będą zrozumiane.
Polonia Przemyśl - Piotrcovia Piotrków 107:72
(30:17, 24:16; 29:22, 24:17)
Polonia: Puchalski 14, Kalinowski 12 (4x3), Płocica 11 (1x3), Sówka 8, Peciak 7 (1x3) oraz Balawender 22 (4x3), Kolowca 13, Kaczmarzyk 12 (2x3), Turczyński 4, Bal 4, Kindlik 0, J. Musijowski 0.
Piotrcovia: Kulig 22 (1x3), Semla 13, Łęski 9, Misztela 7 (1x3), Fiala 0 oraz Depczyński 17 (1x3), Krawczyk 4, Lada 0, Zawadzki 0, Mycka 0.
Sędziowali: Marcin Gandor i Krzysztof Krajewski z Katowic.